W domu możemy farbować tkaniny naturalne (bawełna, len, wełna, jedwab) i sztuczne (wiskoza). Żaden z dostępnych barwników nie łapie materiałów syntetycznych (poliester, akryl). Dlatego przed farbowaniem należy sprawdzić skład rzeczy, której kolor chcemy zmienić. Jeśli tkanina ma mieszany skład, można zaryzykować. Marynarka ze zdjęcia ma tylko 30 % wiskozy, a farbowanie przebiegło zgodnie z planem. Kiedyś był tam biało-czarny wzór a’la pepitka, teraz jest niebiesko-czarny. O ile dobrze pamiętam użyłam opakowania granatowego barwnika Lazur i dodałam odrobinę czarnego. Z takiego połączenia zawsze wychodzi mi ładny odcień szaro-niebieski. Efekt możecie ocenić sami.
Gdy już zdecydujemy, czy możemy naszą rzecz zafarbować, musimy wiedzieć, że nie ma możliwości diametralnej zmiany koloru
Najłatwiej zabarwić rzeczy białe i jasne. Aby zmienić kolor ciemnych należy je wcześniej odbarwić. Nigdy tego nie robiłam, więc nie będę się na ten temat mądrzyć. Jeśli ktoś ma w tym temacie jakieś doświadczenie będę wdzięczna, jeśli się w komentarzu nim podzieli.
Kolejnym etapem jest wybór odpowiedniego barwnika
Na rynku nie ma ich dużo. Ja używam farby „Lazur”. Daje blade, ale przewidywalne kolory, które nie blakną w użyciu, w każdym nie jest to jakoś szczególnie widoczne. Pofarbowane rzeczy mogą trochę barwić w praniu, więc należy je prać z innymi o podobnych kolorach. Kosztuje 3,50 – 5 zł za opakowanie, które starcza na 1 kg tkaniny. Próbowałam też barwników Argus (ok 2 zł na 0,5 kg tkaniny), ale farbowanie nimi w pralce jest odrobinę bardziej skomplikowane. Trzeba zatrzymywać cykl, dodawać soli, potem octu itd. Na allegro można tez kupić barwniki Vielo (ok. 14 zł na 600 g tkaniny) i Simplicol (ok. 30 zł/ 600 g tkaniny). Podobno dają one zdecydowanie intensywniejsze kolory – nie wiem nie próbowałam i będę wdzięczna za podzielenie się informacją, tych którzy je już testowali. Natomiast kupując Simplicol trzeba zwracać uwagę na przeznaczenie, bo nie wszystkie barwią jedwab i wełnę.
Gdy już wiemy, co chcemy farbować i czym, wybieramy metodę
Z farbowania ręcznego pamiętam tylko wielki bałagan i tego nie polecam, nawet jeśli w ten sposób wychodzą intensywniejsze kolory. Następnym razem, gdy będę miała ochotę na intensywny kolor wybiorę jeden z tych droższych barwników. Farbowanie w pralce jest niezwykle proste. Można robić tak jak instrukcja na opakowaniu. Jak z tego jest efekt można przeczytać tutaj. Ja jednak najpierw przepieram rzeczy, które chcę pofarbować na najkrótszym cyklu (u mnie to 15 minut). Następnie wlewam rozpuszczony barwnik do pralki i włączam pranie zgodne z tym, co widnieje na metce, czyli zazwyczaj na 40 stopni. Dla pewności, że kolor będzie trwały wlewam ocet, tam gdzie zwykle się wlewa płyn do płukania, nawet jeśli nie ma tego na instrukcji barwnika. Po zakończonym cyklu wyciągam, suszę w takiej pozycji, by jak najmniej naciągać, deformować tkaninę, prasuję, a później już tylko cieszę się ufarbowaną rzeczą.